W tym roku nie piekłam jeszcze nic ze śliwkami. Mój organizm w zeszłym roku przestał je tolerować, w tym roku próba również zakończona porażką, ale przecież to nie powód, żeby nie dogodzić domownikom i gościom, a przy okazji i dla siebie skubnąć kawałek albo i dwa:) Uwielbiam ciasta ucierane i stanowczo za rzadko je piekę. To jest idealne, miękkie, puszyste, cudownie pachnące cytryną, co świetnie komponuje się ze smakiem śliwek. I jest bardzo niebezpieczne - po prostu nie da się skończyć na jednym kawałku^^
Bazowałam na tym przepisie, wprowadziłam jedynie kilka zmian:
375g mąki
1½ łyżeczki proszku do pieczenia
2/3 szklanki cukru
skórka starta z 2 cytryn
3 jajka
3 łyżki mleka
1 łyżka soku z cytryny
90g masła, roztopionego jeszcze ciepłego
1/2 szklanki oleju
400g śliwek
Skórkę z cytryn wymieszałam dokładnie z cukrem (aż nabrał żółtej barwy) i ubijałam z jajkami ok. 3 minuty. Po ubiciu dodałam mleko, mąkę i proszek do pieczenia, wymieszałam na niskich obrotach. Po dokładnym wymieszaniu dodałam ciepłe masło, olej i sok z cytryny. Miksowałam do połączenia. Tortownicę o średnicy 23cm wysmarowałam masłem i obsypałam bułką tartą, wylałam przygotowane ciasto. Wcześniej umyte i wypestkowane śliwki wykładałam na wierzch. Piekłam w 180stopniach przez 50 minut (do suchego patyczka). Po lekkim ostygnięciu posypałam cukrem pudrem.
Jeden kawałek pokaźnego rozmiaru:)