poproszę o takiego naleśniczka;p mama identycznie najpierw czegoś bardzo chcę robię wszystko żeby to osiągnąć a jak już to mam to nie cieszy mnie to i stwierdzam że nie było mi potrzebne;)
Jajka ubiłam ze szczyptą soli i Stevią. Dodałam pozostałe mąkę, otręby, mleko i wodę i delikatnie wymieszałam. Na silikonowej tortownicy o średnicy 23cm wyłożyłam pocięte w plasterki gruszki, zalałam masą, powtykałam żurawinę i posypałam cynamonem. Wstawiłam na 30 minut do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i gotowe :) porcja na zdjęciu to trochę mniej niż połowa:)
Nie martw się. Też czasami tak mam. Albo najpierw się cieszę z tego wszystkiego, a potem stwierdzam, że to jednak nie to. Pyszne śniadanko. :) Przynajmniej po takich przerwach od piekarnika wszystko później smakuje lepiej.
Czasem najwięcej radości sprawia dążenie do pewnego stanu, do jakiegoś celu :) A gdy już "to" mamy ... czar pryska. To dziwne. Piekarnik na pewno będzie na Ciebie czekał i tak samo tęsknił! A 1,5 miesiąca szybko zleci :D Pyszny naleśnik, z gruszkami, mniam :)) A jeszcze pieczony brzmi świetnie!
Skąd ja to znam, robię coś, robię a jak już mi się udaję to albo rezygnuję i w ogóle nie czerpię z tego radości. Pieczonych naleśników jeszcze nie jadłam, różni się czymś od tego z patelni?
Ja osobiście mam i to coraz częściej... niestety
OdpowiedzUsuńps. do kaszy wcisnełam sok z cytryny i przez to wyszła cytrynowa kasza manna :)
Wpadam do Ciebie na takiego naleśnika, dobrze? :D Musiał być przepyszny.
OdpowiedzUsuńmmm chcę tego naleśniczka, pychotka !
OdpowiedzUsuńpoproszę o takiego naleśniczka;p
OdpowiedzUsuńmama identycznie najpierw czegoś bardzo chcę robię wszystko żeby to osiągnąć a jak już to mam to nie cieszy mnie to i stwierdzam że nie było mi potrzebne;)
kiedyś też tak miałam, ale najwyraźniej z tego wyrosłam ;)
OdpowiedzUsuńJa jak coś osiągnę to zaczynam się bać że to zepsuję... Ale naleśnik cudny! ;)
OdpowiedzUsuńróżowy Shrek? haha, fajnie brzmi :D
OdpowiedzUsuńŚwietny ten naleśnik :)
OdpowiedzUsuńCzasami jest tak, że to co wydawało nam się idealne okazuje się zupełnie inne.
Pieczony naleśnik? Jaki fajny pomysł :D
OdpowiedzUsuńPyszne!
OdpowiedzUsuńOj nawet nie wiesz jak często...;p
haha, podoba mi się ta nazwa! ten naleśnik to trochę jak dutch baby, którego uwielbiam, więc na pewno musiał być równie smaczny. :)
OdpowiedzUsuńCzy ja powinnam się domyślić/wiedzieć co to jest różowy Shrek?
OdpowiedzUsuńJa tak nie mam, tzn. jeszcze mi się nie zdarzyło.
Ja mam tak dosyć często. To chyba dlatego, że jestem zmienna :)
OdpowiedzUsuń1.5 miesiąca bez piekarnika... O kurde. xD
ale to musiało być pyszne :O podzielisz się przepisem ?:>
OdpowiedzUsuń2 jajka
Usuń2 łyżki mąki żytniej
1 łyżka otrębów owsianych
1 łyżka Stevii
100ml mleka
100ml wody
szczypta soli
2 gruszki
cynamon
Jajka ubiłam ze szczyptą soli i Stevią. Dodałam pozostałe mąkę, otręby, mleko i wodę i delikatnie wymieszałam. Na silikonowej tortownicy o średnicy 23cm wyłożyłam pocięte w plasterki gruszki, zalałam masą, powtykałam żurawinę i posypałam cynamonem. Wstawiłam na 30 minut do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i gotowe :) porcja na zdjęciu to trochę mniej niż połowa:)
Nie martw się. Też czasami tak mam. Albo najpierw się cieszę z tego wszystkiego, a potem stwierdzam, że to jednak nie to.
OdpowiedzUsuńPyszne śniadanko. :) Przynajmniej po takich przerwach od piekarnika wszystko później smakuje lepiej.
Czasem najwięcej radości sprawia dążenie do pewnego stanu, do jakiegoś celu :) A gdy już "to" mamy ... czar pryska. To dziwne.
OdpowiedzUsuńPiekarnik na pewno będzie na Ciebie czekał i tak samo tęsknił!
A 1,5 miesiąca szybko zleci :D
Pyszny naleśnik, z gruszkami, mniam :)) A jeszcze pieczony brzmi świetnie!
Skąd ja to znam, robię coś, robię a jak już mi się udaję to albo rezygnuję i w ogóle nie czerpię z tego radości.
OdpowiedzUsuńPieczonych naleśników jeszcze nie jadłam, różni się czymś od tego z patelni?
Muszę usmażyć naleśniory:D
OdpowiedzUsuńJa mam tak zawsze xD
OdpowiedzUsuńpyszności. :) mogę prosić takiego samego naleśnika? :D
OdpowiedzUsuńmam tak i to chyba za często.
OdpowiedzUsuńgeneralnie mam tu na myśli, że jeśli (kogoś) chcę i jest w "zasięgu ręki" to ja mam jakieś odpały.
Dobrze znam to uczucie, towarzyszy mi cały czas.
OdpowiedzUsuńjasne, że tak mam, kobieca logika :D
OdpowiedzUsuńJakie wspaniałe połączenie smaków. Takie śniadanie to prawdziwy rarytas
OdpowiedzUsuńPo prostu pycha!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)